12.01.2017 r. w cyklu „Miles Polonus, czyli tajemnice, wzloty i upadki staropolskiej szkoły wojennej” odbyło się spotkanie z prof. Andrzejem Karpińskim: „Bitwa pod Grunwaldem znana i mniej znana”

Tajna broń w chaszczach

 

W pierwszych dekadach XV wieku stoczono bardzo niewiele bitew, które mogły się równać z tą pod Grunwaldem. Wzięło w niej udział ponad 50 000 ludzi: nawet na polu bitwy pod Azincourt nie zgromadzono tyle wojska. Do zwycięstwa w walce z Krzyżakami nie mogły jednak wystarczyć liczne zastępy wojska, Polacy i Litwini potrzebowali przede wszystkim dobrego planu. Król Władysław Jagiełło, nietypowo jak na ówczesnego monarchę, przygotował się do wojny bardzo starannie. Kilka miesięcy przed starciem grunwaldzkim odbyła się tajna narada w Brześciu Litewskim: tam zdecydowano, że miejscem koncentracji wojsk będzie Czerwińsk nad Wisłą, a celem głównego natarcia Malbork, jedna z najlepiej chronionych warowni Europy. Zamysł był zatem ambitny, ale umożliwił zaskoczenie Krzyżaków, którzy długo sądzili, że Polacy uderzą na Pomorze Gdańskie.

Dodatkowym atutem wojsk Jagiełły był czas na mobilizację sił: zyskano go dzięki prośbie Krzyżaków o przedłużenie rozejmu. Wielki mistrz Zakonu Ulrich von Jungingen zdecydował się na ten krok, by do Polski zdążyli dotrzeć rycerze zagraniczni. Trzon armii krzyżackiej stanowili bowiem nie zakonnicy, lecz śmiałkowie skuszeni perspektywą wzięcia udziału w walce przeciwko „poganom” (wszak Jagielło przyjął chrzest tak niedawno, a diabłu ponoć nadal kazał palić ogarek!), postrzeganej jako umiarkowanie niebezpieczna i gwarantująca Bożą przychylność oraz imponujące łupy. Planu ataku Krzyżacy nie mieli, zamierzali raczej bronić swoich granic. Dopiero skuteczny odpór dany siłom polsko-litewskim miał pozwolić na przejście do kontrataku. Były to jednak pobożne życzenia: rozejm trwał do 4 lipca, a już 7 wojska polsko-litewskie zajęły Bądzyn. Niespełna tydzień później stanęły nad rzeką Drwęcą.

Drwęca broniła przystępu do terytoriów, których Krzyżacy zamierzali bronić, toteż jej przekroczenie nie było prostą sprawą. Brody umożliwiające przeprawę znajdowały się wprawdzie w kilku miejscach, ale każde ubezpieczał potężny zamek albo co najmniej ufortyfikowana palisada. Jagiełło w pułapkę się nie pchał, wolał Drwęcę obejść i 15 lipca stawić czoło Krzyżakom pod wsią Grunwald. Ukształtowanie terenu pozwoliło królowi ukryć w zaroślach część lekkiej jazdy, co miało później duże znaczenie dla przebiegu bitwy.

Trwała ona w sumie ponad sześć godzin, a zaczęła się od uderzenie lekkiej jazdy litewskiej i tatarskiej na krzyżacką artylerię. Ta ostatnia nie budziła w czasach Jagiełły takiego respektu jak obecnie: działa nabijano bardzo długo, strzelano z rzadka. Lekko odziani, dosiadający rączych koni Litwini i Tatarzy byli szybsi. Przeskoczyli wilcze doły, zaatakowali obsługujących działa, a w rezultacie przez całą bitwę z armat wypalono zaledwie dwa razy. Znacznie groźniejsza była świetnie wyszkolona krzyżacka jazda. W drugiej fazie bitwy zepchnęła do defensywy wojska litewskie: część walczących podała tyły. Niektórzy historycy litewscy upierają się, że ucieczka ich przodków spod Grunwaldu była pozorowana i miała na celu zmuszenie Krzyżaków do pościgu. Przeczy temu fakt, że wielu Litwinów zatrzymało się dopiero w Wilnie, gdzie ogłosili śmierć Jagiełły i swojego wielkiego księcia Witolda.

Ci jednak żyli i mieli się dobrze. Upojeni zwycięstwem na prawym skrzydle Krzyżacy zapomnieli o lewym, gdzie tymczasem górę wzięli Polacy. Ulrich von Jungingen i Jagiełło użyli oddziałów pozostających dotąd w odwodzie. Polacy sprawili się lepiej, rozerwali główny korpus sił przeciwnika, dzięki czemu mogli użyć swojej tajnej broni, czyli jazdy ukrytej w chaszczach. Krzyżacy zostali okrążeni i ponieśli klęskę: osiem tysięcy z nich zginęło, kilkanaście trafiło do niewoli. Poległ kwiat rycerstwa Zakonu: z 250 braci biorących udział w bitwie przy życiu zostało 47. Wśród zabitych był sam von Jungingen, którego ciało Jagiełło odesłał do Malborka. Zakon krzyżacki nie miał już odzyskać dawnej siły militarnej. O skali jego porażki najlepiej świadczy fakt, że Niemcy do dziś nazywają bitwę grunwaldzką „pierwszą pod Tannenebergiem”: dzięki temu mogą pocieszać się, że drugą wygrali.

 

Marta Słomińska

 

 

 

Skip to content







Kontakt mailowy Kontakt Facebook Kontakt YouTube Kontakt instagram

URSYNOTEKA (C) 2018 | Polityka prywatności