1 września, cykl „Historia i kultura średniowieczna inaczej”, spotkanie z drem Piotrem Laskiem pt. „Hostis honori invidia. Miłość na średniowiecznym zamku”

Hasło „miłość średniowieczna” z reguły w pierwszej kolejności przywodzi na myśl obraz dzielnego  rycerza wzdychającego do nieosiągalnej damy swego serca. Nieosiągalnej, bo będącej już żoną  innego, na ogół dużo starszego mężczyzny, któremu wraz z ręką nie oddała jednak serca. To należy do  szlachetnego rycerza, który dla należytego uczczenia urody i zalet charakteru wybranki potyka się na  kopie w turniejach albo dokonuje cudów podczas wojen. Kiedy zarówno mąż, jak i ukochany rycerz są  na wojnie, dama może zająć się wysłuchiwaniem ballad beznadziejnie w niej zakochanych bardów.  Tylko czy miłości takich bardów i rycerzy faktycznie bywały zwykle beznadziejne, nie doczekiwały
mid_427
się spełnienia w ramionach damy? Dokładniejsza analiza średniowiecznych ballad  oraz faktów

historycznych przynosi czasem niezbyt budujące odpowiedzi na podobne pytania.

Przede wszystkim rujnuje wyobrażenie o platonicznym charakterze miłości łączącej damę i rycerza,

który nie może splamić jej honoru cudzołóstwem. Średniowieczne pieśni poświęcone takim związkom

przedstawiają je niemal zawsze jako skonsumowane. Jest rzeczą znamienną, jak szaloną popularnością

cieszył się wówczas poemat „Powieść o Róży”. Jego bohater pragnie zerwać kwiat strzeżony przez

Niebezpieczeństwo, Obmowę i Wstyd. Nie daje się zrazić trudnościom, zdobywa wzniesioną przez

wrogów fortecę i osiąga cel. Symbolika utworu była aż nadto przejrzysta i bulwersująca dla wielu

obrońców kobiecej czci. Historię, w której liczyła się nie czystość, lecz rozkosz, a kobiety

przedstawiano raczej jako frywolne uwodzicielki niż niewinne anioły, potępiła między innymi słynna

Christine de Pisan. Cóż jednak z tego, skoro rzesze mężczyzn traktowały „Powieść o Róży” niczym

miłosną biblię?

Mieli zresztą wiele na swoje usprawiedliwienie. Małżeństwa wysoko urodzonych były kontraktami,

w których liczyły się władza i majątek. O zamążpójściu decydowali rodzice dziewczyny, którą nieraz

zaręczano już w kołysce. Gdy wreszcie dochodziło do ślubu, nawet wyraźny sprzeciw narzeczonej

rzadko bywał brany pod uwagę. Jednym z powodów, dla których duchowni nalegali, by małżeństwa

zawierano w kościołach, a nie pałacach, była możliwość sprawdzenia, czy obie strony zgadzają się na

ślub. Możnowładcom nie odpowiadało jednak pytanie córek o choćby formalną zgodę, toteż śluby

kościelne zaczęły się upowszechniać dopiero w XIV wieku. Najpierw wśród warstw niższych, gdzie

dziewczęta chętniej stawały przed ołtarzem, ubóstwo oznaczało bowiem większą swobodę w wyborze

małżonka, jako że życia w luksusie nie gwarantował żaden z kandydatów.

Luksusem, na jaki nie mogli sobie pozwolić nawet możni, była prywatność. Wiele nerwów

kosztowała małżonków noc poślubna, spędzana nierzadko w obecności rodziców. Bardziej dyskretny

był obyczaj, w myśl którego czekali oni za drzwiami sypialni. Później sytuacja poprawiała się o tyle,

że zamiast rodziców małżonkowie gościli w sypialni niezbędnego przecież służącego. Jeśli mimo

takich „wygód” kobieta zdołała zajść w ciążę i urodzić dziecko – zwłaszcza syna – jej pozycja

społeczna wzrastała niepomiernie.

Gorzej było, jeśli w rezultacie miłosnych uniesień rodziła bękarta. Często za jedyne rozwiązanie

problemu nieślubnej ciąży uchodziło jej usunięcie. W wiejskich społecznościach zajmowały się tym

akuszerki, ryzykujące problemy z prawem. Rzadko jednak skazywano je na śmierć: wieśniacy

niechętnie denuncjowali takie kobiety. Tolerowano także prostytucję, uważaną za mniejsze zło

(niewyżyta płciowo „złota młodzież” znajdowała upodobanie w napastowaniu mieszczek, a była o tyle

trudnym przeciwnikiem, że zawsze nosiła przy sobie broń). Pod koniec średniowiecza doszło do tego,

że kurtyzany znajdowały się czasem w puli nagród przeznaczonych dla zwycięzców turniejów. Cnoty

rycerskie coraz częściej można było odnaleźć tylko na kartach poematów, i to starych. Czy można się

zatem dziwić, że w uwiedzeniu żony seniora średniowieczny rycerz wolał widzieć chwałę aniżeli

hańbę?

Skip to content







Kontakt mailowy Kontakt Facebook Kontakt YouTube Kontakt instagram

URSYNOTEKA (C) 2018 | Polityka prywatności