29.10.2015 r. w cyklu „Język – historia – kultura” odbyło się spotkanie z dr Izabelą Winiarską zatytułowane „Z Bogurodzicą przez wieki”
29.10.2015 r. w cyklu „Język – historia – kultura” odbyło się spotkanie z dr Izabelą Winiarską zatytułowane
„Z Bogurodzicą przez wieki”
Skąd „u” w „Bogurodzicy”?
Interpretacja tekstu „Bogurodzicy” to nieprosta sprawa: nawet na temat znaczenia pojedynczych
słów historycy literatury potrafią toczyć długie spory. Niekiedy zresztą ten sam uczony wygłasza po
latach opinię sprzeczną z tą, którą popierał wcześniej. Zdanie w kwestii niektórych subtelności
interpretacyjnych „Bogurodzicy” zmieniła między innymi uznana specjalistka od języka
staropolskiego Zofia Wanicowa. Co zatem nowego można jeszcze po kilkuset latach powiedzieć o
„Bogurodzicy”?
Już samo to słowo wzbudza pewne kontrowersje. Uważano do pewnego czasu, że jest kalką z
greckiego „theotokos”. Wanicowa wskazuje jednak, że w tym wypadku przełożone słowo powinno
brzmieć „Bogarodzica”. Za powstaniem wyrazu „Bogurodzica” na rodzimym gruncie przemawia fakt,
że do dziś istnieją w języku polskim podobnie skonstruowane określenia. Choć słowa „psubrat” używa
się już bardzo rzadko, stanowi ono wyraźną wskazówkę, podobnie jak sformułowanie „matka
dzieciom”. Podobnie jak w przypadku „Bogurodzicy” celownik zastępuje tu dopełniacz. Wariant
„Boga rodzica” występuje w polszczyźnie również, ale jest późniejszy. Warto dodać, że samego
wyrazu „rodzica” używano tylko w odniesieniu do Maryi, miał on charakter wyraźnie podniosły. Dziś
pozostał nam tylko męski „rodzic”, który brzmi cokolwiek oficjalnie, ale już nie tak uroczyście.
A co ze słowem „spuścić”? Długo rozumiano je jako określenie ruchu w dół. Skoro więc
Bogurodzica „spuści nam” syna, znaczy to, że przemierzy on drogę z nieba na ziemię. Czy
rzeczywiście? Wanicowa odnalazła w staropolskich tekstach zdania sugerujące inne odczytanie
słynnej pieśni. W jednym z przykładów czytamy: „Ksiądz Bolesław […] gród Tatarom spuścił”.
Znaczy to tyle, co „oddał”. W zanoszonej do Bogurodzicy prośbie „spuść go nam” chodzi zatem po
prostu o danie ludziom Jezusa. Kolejnym przedmiotem dywagacji jest słowo „zbożny”. Czego życzą
sobie ludzie, proszący o „na świecie zbożny pobyt”? Możliwości są dwie. Możemy mieć do czynienia
z dawniejszą formą wyrazu „pobożny”, co jest bardziej prawdopodobne. Niektórzy badacze wolą
jednak wskazywać na powinowactwo ze słowem „bogaty” – wierni modliliby się wtedy o dostatek.
Z biegiem lat zmieniła się też interpretacja wyrażenia „Bogiem sławiena”. Początkowo sądzono, że
chodzi o mutację wyrazu „błogosławiona”. Dopiero później pojawiła się opinia, że właściwą
wykładnią tych słów będzie „przez Boga uwielbiona”. Najwięcej problemów przysporzyła jednak
badaczom „Bogurodzicy” fraza „u twego syna gospodzina”, umieszczona przed słowami „zyszczy
nam”. Domniemywano, że śpiewający proszą Maryję, by zabiegała u Jezusa o łaski dla nich. W
świetle nowych interpretacji („twego syna daj nam”) przyimek „u” stawał się zbędny. Zrazu chciano
go uznać za pomyłkę kopisty lub znak początku wersu. Dopiero później przypomniano takie
konstrukcje, jak „ucho u dzbanka”. W pewnym staropolskim tekście mamy tez „pogrzeb u dziewki” –
nie jest ona gospodynią żałobników, tylko zmarłą. „U” poprzedza więc dopełniacz.
Kopiści „Bogurodzicy” niczego interpretatorom nie ułatwiali. Na przestrzeni wieków
prawdopodobnie dopisywano do pieśni kolejne zwrotki, co dodatkowo utrudniało prawidłowe
odczytanie tekstu. Pierwsze wersy wyrażają radość z przyjścia na świat Jezusa i pozwalają kojarzyć
utwór z okresem Bożego Narodzenia. Kolejne zwrotki tchną jednak atmosferą świąt wielkanocnych.
Podobne pomieszanie z poplątaniem cechuje ułożoną do „Bogurodzicy” melodię. Kilka lat temu
dzięki wystąpieniu austriackiego uczonego obecni na sesji PAN dowiedzieli się, że słynna pieśń jest
centonem, czyli utworem złożonym z motywów muzycznych występujących w różnych
kompozycjach. Ile jeszcze odkryć dotyczących „Bogurodzicy” nas czeka, trudno powiedzieć.
Zapewne jednak multum, skoro nawet pojedyncza litera „u” w tej pieśni mogła się stać przedmiotem
długoletnich dywagacji.
Marta Słomińska