05.11.2015 r. w cyklu „Kraje i zjawiska egzotyczne w sztuce dawnej” odbyło się spotkanie z drem Kamilem Kopania, zatytułowane „Egzotyka w kostiumach i scenografii teatralnej XVII-XIX wieku”
05.11.2015 r. w cyklu „Kraje i zjawiska egzotyczne w sztuce dawnej” odbyło się spotkanie z drem Kamilem Kopania,
zatytułowane „Egzotyka w kostiumach i scenografii teatralnej XVII-XIX wieku”
Parasolka, lusterko i dziwny kapelusz, czyli jak (nie) wygląda Chińczyk
Autorami większości publikowanych w XVII i XVIII wieku europejskich dzieł na temat Chin byli jezuici. Od
XVI wieku prowadzili oni w Państwie Środka działalność ewangelizacyjną. Ponieważ postępowali z dużym
wyczuciem i uwzględniali lokalne obyczaje, po pewnym czasie uzyskali niejakie wpływy na dworze cesarskim.
Tylko czy chińscy dostojnicy byliby zadowoleni, gdyby wiedzieli, jak jezuici odmalowują ich na kartach książek
wydawanych w Europie?
Wszystko zależałoby od tego, do której sięgnięto by publikacji. Literacki wizerunek Chińczyka ery baroku
miał bowiem dwie strony: jasną i ciemną. Dobrze było to widać na przykładzie przedstawień teatralnych, do
udziału w których jezuici zachęcali uczniów prowadzonych przez siebie szkół. Niektóre sztuki prezentowały
Chińczyków jako naród łagodny, szlachetny i żyjący w zgodzie z naturą, niezepsuty typową dla Europejczyków
żądzą pieniędzy czy zaszczytów, chętnie przyjmujący chrześcijaństwo, a tym samym coraz bliższy doskonałości.
Nie brakowało jednak i przedstawień, w których Chińczycy jęczeli pod batem cesarza tyrana oraz znosili
prześladowania będące skutkiem intryg zdegenerowanych mandarynów. W tym przypadku chrześcijaństwo
ukazywano jako jedyną nadzieję dla ludu udręczonego okrucieństwem pogańskich władców i dostojników.
Obie legendy Chin – czarna i biała – niewiele miały wspólnego z rzeczywistością, ale silnie działały na
wyobraźnię Europejczyków. Artyści przejmowali od literatów skłonność do przesady i utrwalali na obrazach,
tapiseriach tudzież w projektach kostiumów teatralnych ludność, faunę oraz architekturę wyimaginowanych
Chin. Nawet bajecznie kolorowe chińskie ptaki okazały się niewystarczająco efektowne. Kiedy przyjrzymy się
ich wizerunkom, zdobiącym rokokowe tapety i serwisy z porcelany, nie zdołamy raczej zidentyfikować
konkretnych gatunków. Artysta stworzył własne. Podobnie stawiane w osiemnastowiecznych europejskich
parkach pagody niewiele miały wspólnego ze swoimi wschodnimi pierwowzorami. W szkicowniku Williama
Chambersa znajduje się rysunek pagody, którą można oglądać do dziś. Niestety ani trochę nie przypomina
swojej szkicownikowej wersji.
Ptaki i pagody nie miały być jednak realistyczne, tylko piękne i zadziwiające. Niby-chińskie kostiumy oraz
dekoracje teatralne zaś musiały zachwycać i zadziwiać w dwójnasób. Budżet instytucji takich jak Komedia
Francuska był w czasach Króla Słońce niemal nieograniczony, kwoty wydawane na sceniczne stroje i rekwizyty
– absurdalne. Udający Chińczyków aktorzy wdziewali więc kostiumy bajecznie kolorowe, bogato zdobione,
upstrzone cudacznymi detalami, ale więcej było w tych ubiorach Europy niż Orientu. Damy występowały we
francuskich sukniach, udziwnionych tylko pierzastymi rękawami. O chińskim pochodzeniu postaci miało też
świadczyć trzymane w ręku małe, ozdobne lusterko. Jeśli postać była mężczyzną, lusterko zamieniano na
parasolkę. Czemu te rekwizyty tak silnie kojarzono z Chińczykami, niełatwo dziś dociec.
Sceniczny Chińczyk musiał mieć też dziwny kapelusz. Przegląd projektów francuskich kostiumów teatralnych
pozwala stwierdzić, że ten szczegół łączył wszystkich egzotycznych bohaterów rokokowych sztuk: Indianie
nosili na głowach niebotycznie wysokie pióropusze, Afrykańczycy wymyślne korony z traw. Poza
groteskowymi nakryciami głowy nosili się jednak wszyscy z europejska, najwyżej dla zaznaczenia różnicy
pludry mieli powycinane w ząbki. Na jednym z projektów widzimy afrykańskiego króla w szacie podbitej
futrem i hełmie z pióropuszem, opierającego dłoń na dandysowskiej laseczce. Inny przedstawia afrykańską damę
w sukni, która z najnowszą francuską modą kłóci się tylko układem falban. Projekt z 1770 roku podpisany
„Chinoise” przedstawia kobietę w krynolinie i trójkątnym kapeluszu. Zwiększenie liczby chińskich akcentów
zapewne groziłoby otarciem się o bezguście.
Marta Słomińska