03.10.2015 r. w cyklu „Gdy świat był młody – mity Greków” odbyło się spotkanie z prof. Krzysztofem Mrowcewiczem pt. „Boscy ludzie”. Herosi w podziemiach
Starożytni Grecy wierzyli, że możliwe jest częściowe zasypanie przepaści dzielącej człowieka od
boga. Mieszkańcy Olimpu chętnie bowiem romansowali ze śmiertelniczkami, a owocami takich
związków byli herosi – niezupełnie boscy, ale i nie całkiem ludzcy. Choć nie byli nieśmiertelni,
wyróżniali się na ogół nadprzyrodzonymi talentami lub tężyzną fizyczną. Najbardziej wyjątkowi
spośród herosów nie wahali się zejść do Hadesu, podziemnego świata zmarłych, i podejmować prób
wyprowadzenia stamtąd któregoś z jego mieszkańców.
Najsłynniejszym herosem, który porwał się na takie zuchwalstwo, był Herakles, syn Zeusa i
królowej Teb Alkmeny. Sukces zapewniły mu dwa przymioty, którymi cechował się od
najwcześniejszego dzieciństwa: nadludzka siła i szalona odwaga. Już jako niemowlę Herakles udusił
dwa wielkie węże, przy pomocy których zazdrosna żona Zeusa Hera miała nadzieję uśmiercić
nieślubnego potomka swojego męża. Jako nastolatek Herakles słynął już jako pogromca
gigantycznego lwa i zbawca Teb, którym pomógł pokonać wojownicze Ochomenos. W nagrodę
otrzymał rękę królewny Megary. Niestety szczęśliwe życie rodzinne nie trwało długo: gdy dumny
heros obraził nieposłuszeństwem Herę, został przez nią porażony szaleństwem. Zamordował żonę i
dzieci, a gdy odzyskał zmysły, chciał popełnić samobójstwo. Odwiedziony od tego pomysłu przez
bogów, przyjął ciężką pokutę.
Polegała ona na wypełnieniu tyleż okrutnych, co dziwacznych rozkazów króla Myken Eurysteusza.
W mitologii greckiej trud ten znany jest jako „dwanaście prac Heraklesa”. Po uporaniu się z takimi
drobiazgami jak pokonanie hydry lernejskiej, zdobycie pasa królowej Amazonek czy kradzież złotych
jabłek strzeżonych przez stugłowego smoka Herakles przystąpił do ostatniej pracy: porwania Cerbera.
Temu trzygłowemu psu, pilnującemu wejścia do Hadesu, nie zbywało na sile: pokonywał długie trasy
jednym susem, a jego pokryty wężową łuską ogon chłostał niczym bicz. Na domiar złego Heraklesowi
nie wolno było użyć przeciw niemu żadnej broni. Siła mięśni okazała się jednak wystarczająca: heros
wywlókł piekielne psisko na powierzchnię ziemi, wykonał zatem dwunastą pracę i uzyskał
przebaczenie bogów. Po śmierci trafił zaś na Olimp i poślubił boginię Hebe.
Drugi słynny heros, który zstąpił do Hadesu, to Orfeusz, syn boga Apollona i muzy Kaliope. W
odróżnieniu od Heraklesa nie mógł się on pochwalić olbrzymią siłą, był za to genialnym muzykiem.
Grą na swojej lirze dokonywał cudów: oswajał dzikie zwierzęta, ożywiał skały, oddalał
niebezpieczeństwo sztormu, bo nawet morskie fale nie potrafiły się gniewać, gdy słuchały muzyki
Orfeusza. Gustowały w niej też drzewa i krwiożercze syreny. Płynący po złote runo królewicz Jazon
koniecznie chciał, aby do jego towarzyszy dołączył Orfeusz – i miał słuszność. Gdy mijali wyspę
syren, te swoim zwyczajem zaczęły śpiewać, by pięknymi pieśniami odebrać żeglarzom rozsądek i
skłonić do podpłynięcia bliżej. Skończyłoby się to pożarciem Jazona i jego ludzi, gdyby Orfeusz nie
zachwycił syren grą na lirze – wstyd było zagłuszać taką muzykę nawet najpiękniejszym śpiewem.
Najchętniej grywał Orfeusz dla ukochanej żony, driady Eurydyki. Gdy zmarła wskutek ukąszenia
węża, heros nie pogodził się z tym. Stanął u bram Hadesu i zażądał, by żona wróciła z nim do świata
żywych. Nikt nie oparł się jego muzyce. Przewoźnik Charon za darmo pomógł mu się przeprawić na
drugi brzeg Styksu, Cerber lizał stopy intruza, Erynie przerwały katowanie zbrodniarzy, by słuchać
gry Orfeusza. Król świata umarłych i jego żona także byli nią wzruszeni. Postanowili, że Eurydyka
wyjdzie z Hadesu w ślad za Orfeuszem. Warunek był tylko jeden: heros nie może się obejrzeć.
Orfeusz nie oparł się pokusie spojrzenia na żonę i w ten sposób ostatecznie utracił Eurydykę. To
okrutne zakończenie mitu wiele mówi o tym, jak starożytny Grek postrzegał świat. Każdą siłę natury
można było w końcu ujarzmić, tylko jedna śmierć nie dawała się pokonać – nawet herosowi.