W cyklu „Inaczej o średniowieczu” 01.03.2016 r. odbyło się spotkanie z drem Piotrem Laskiem, zatytułowane „Święci i oprawcy. Opowieść o rycerstwie średniowiecznej Europy”
Rycerz o psim pysku, czyli ewolucja zbroi
Słowo „rycerz” przyszło do Polski z Niemiec, gdzie oznacza jeźdźca. Z kolei rodzime określenie „raciądz”
wywodzi się od słowa oznaczającego walkę. To niewątpliwie trafnie dobrane określenia, bo rycerzem mógł być
tylko wojownik konny. Początkowo spełnienie tego warunku wystarczało, by nazwano kogoś rycerzem, z
czasem jednak wymagania zaczęły rosnąć. Nim młody szlachcic został pasowany na rycerza, musiał zdobywać
stosowne wykształcenie, służyć jako giermek i wykazywać się szlachetnością oraz odwagą. Ta ostatnia
przydawała się nie tylko na wojnie: paradoksalnie więcej okazji do postradania życia miewał rycerz w czasie
pokoju. Szczególnie groźny był turniej rycerski. Jego najbardziej niebezpieczna odmiana zakładała pojedynek
rycerzy na kopie, po których zniszczeniu chwytano za miecze lub topory.
Celem takiego pojedynku było zrzucenie przeciwnika z konia. Często wystarczała do tego kopia, będąca
jednak bronią niebezpieczniejszą, niż się na pozór wydaje. Walczący kopią stwarzał zagrożenie nie tylko dla
swojego przeciwnika: gdy drzewce zostało złamane, odłamki broni rozpryskiwały się na wszystkie strony i
mogły zadać poważne rany. Czasami odnosił je nawet ten, kto tylko obserwował pojedynek: tak zginął brat króla
Jakuba II, trafiony drzazgą z turniejowej kopii w oko. Rozsądny rycerz chronił więc twarz przyłbicą z
opuszczoną zasłoną. Zasłony takie miewały oryginalne kształty – swego czasu popularność zyskały „psie pyski”,
mogące się też kojarzyć z wielkimi ptasimi dziobami. Dzięki nim łatwiej się oddychało, ale gorzej wyglądało.
Próżny rycerz mógł ryzykować i walczyć z otwartą przyłbicą, sporo jednak ryzykował.
Przyłbica przydawała się także na wojnie: osłabiała siłę pchnięcia włóczni lub miecza przeciwnika. Rycerze
mogli się też zasłaniać tarczami, te wszakże z biegiem lat malały, coraz bardziej imponujące były zaś zbroje.
Wojownicy zaczęli się okrywać pancerzami od stóp do głów, by ciele nie było żadnego miejsca podatnego na
zranienie. To z kolei prowadziło do osobliwego wyścigu zbrojeń: im lepsze były pancerze, tym pewniejsze
wynajdowano sposoby na ich przebicie. Zaczęła się rozpowszechniać kusza, broń o ogromnej sile rażenia, której
używanie nie wymagało wielkich umiejętności. Zbulwersowany efektami stosowania kusz papież Innocenty II
zakazał stosowania broni „niegodnej rycerza”, chyba że w walce z wrogiem niechrześcijańskim. Chrześcijanie
wzruszyli ramionami, więc na polach bitew zaroiło się od rycerzy w pełnych zbrojach płytowych i koni okrytych
kutą żelazną blachą.
Na szczęście dla rycerzy ich zabicie niekoniecznie było głównym celem wroga. Bardziej opłacało się pojmać
możnego wojownika niż uciąć mu głowę. Dla niektórych rycerzy tarcze i zbroje spełniały rolę specyficznej
powierzchni reklamowej: umieszczali na nich informacje pozwalające oszacować wartość danego kawalerzysty
jako jeńca. Zdarzało się jednak, że pardonu nie dawano, o ile toczono bój z przeciwnikiem szczególnie
znienawidzonym. Tak było pod Grunwaldem, gdzie zginęli najważniejsi dostojnicy zakonu krzyżackiego, w tym
jego wielki mistrz. Bywało, że śmierć na polu bitwy rycerz zadawał nie z nienawiści, lecz powodowany litością.
Mizerykordia – sztylet służący do dobijania konających – pozwalała skrócić mękę człowieka, który tak czy
inaczej nie miał szans na przeżycie. Dzięki bardzo wąskiemu ostrzu mogła trafić w szczelinę między elementami
zbroi płytowej.
Z czasem takie zbroje straciły rację bytu. Po pierwsze: rozwój techniki pozwolił na tworzenie tak lekkich
pancerzy, że mogła je nosić również piechota. Konny nie miał już przewagi nad pieszym w kwestii odporności
na ciosy. Po drugie: udoskonalono broń palną, której nie mogła się oprzeć żadna zbroja. Ubiory kawalerzystów
stopniowo stawały się wygodniejsze, zapewniały większą swobodę ruchów. Po XVII wieku w zbrojach
portretowano już władców, którzy przy żadnej innej okazji ich na sobie nie mieli.
Marta Słomińska